Po zwycięstwie 3:2 nad Kończycami Małymi w meczu otwarcia sezonu na Rolnej w Zabłociu Orzeł przystępował tym razem do rywalizacji w Brennej z tamtejszym Beskidem. Błędy w defensywie w kluczowych momentach oraz dwie czerwone kartki, które spowodowały, że Zabłocanie kończyli to spotkanie w dziewiątkę, przyniosły nieuchronną porażkę. Wyjazdowe 3:4 w takich okolicznościach naszym Orłom jednak wstydu nie przynosi. Szkoda natomiast braku jakiegokolwiek punktu, który można byłoby sobie przypisać w ligowej tabeli.
Beskid Brenna (2) 4:3 (2) Orzeł Zabłocie
0:1 - Artur Pryczek '30
1:1 - Mateusz Krążelok '31
2:1 - Tomasz Jaworski '41
2:2 - Leszek Dziędziel '45
3:2 - Arkadiusz Tarasewicz '54
4:2 - Marek Kohut '83
4:3 - Krystian Tekla '90+2
Statystyki:
Strzały na bramkę: 10 - 14
Strzały celne: 5 - 7
Strzały niecelne: 5 - 7
Rzuty różne: 3 - 4
Faule: 15 - 15
Spalone: 2 - 2
Skład:
Kuterek - Wróbel, Ustaszewski, Czerniak, Tekla - Pisarek, Papkoj, Urbańczyk (73. Szurman), Staroń (73. Janik) - Dziędziel, Pryczek.
ŻK: Tekla, Czerniak, Szurman, Pryczek, Staroń
CZK: Ustaszewski (77'), Dziędziel (78')
Widzów: 120
Od samego początku spotkania trudno było wskazać drużynę lepszą, bo z jednej strony Orzeł jako pierwszy zaatakował i tym samym oddał kilka strzałów na bramkę rywala (mniej groźnych, ale zawsze), a z drugiej strony po akcjach gospodarzy przysłowiowo "śmierdziało", choć samych uderzeń na bramkę Adama Kuterka było jak na lekarstwo. Mało kto zauważył jednak, że przy remisowym rezultacie 2:2 kończącym pierwszą połowę to Orzeł stworzył sobie takich sytuacji dwa razy więcej niż Beskid (w stosunku 10-5, w tym celnych 4-2), jednak to zawodnicy drużyny gospodarzy oznaczyli się 100% skutecznością, wykorzystując oba uderzenia w światło bramki i przy okazji zamieniając je na bramki.
Już w 5. minucie faulowany na 30 metrze Dawid Pisarek podjął się egzekwowania stałego fragmentu gry, a swoje uderzenie znalazło się nieuchronnie w rękawicach dobrze dysponowanego Eliasza Suszki. Nie minęła minuta, kiedy Orzeł przyatakował po raz drugi i tym samym po dobrym zagraniu Dawida Pisarka do Leszka Dziędziela ten drugi nieznacznie pomylił się, uderzając obok słupka po długim rogu. Brenna błyskawicznie odpowiedziała kontrą i choć w naszym polu karnym zakotłowało się, nasi obrońcy uniknęli zagrożenia i wyekspediowali piłkę z dala od bramki. W 8. minucie doszło do nieprzyjemnego zderzenia Romana Krala i interweniującego w defensywie Piotra Czerniaka, po którym zawodnik gospodarzy musiał opuścić boisko. Nasz for-stoper musiał odczekać dłuższą chwilę, nim z rozcięcia na wardze ustanie sączyć się krew i z opatrunkiem na twarzy wrócił z powrotem na murawę. Na kolejną ciekawą akcję kibice musieli tym razem poczekać do 15.minuty i odtąd przynajmniej przez 5 minut nie mogli spuszczać z piłkarzy oka, bo działo się naprawdę wiele. Najpierw zaatakował Beskid, ale po rzucie autowym i szybkim rozegraniu piłki przez ich piłkarzy pewną interwencją pochwalił się Kuterek, unikając jakiegokolwiek zagrożenia. Minutę później śmierdziało już pod bramką gospodarzy, zaś mocna wrzutka Pisarka mogła zakończyć się celnym uderzeniem Jarosława Staronia z głowy, jednak dobrą interwencją i wybiciem piłki pochwalić się mógł któryś z obrońców Beskidu. Nie minęło pół minuty, gdy Staroń znalazł się w podobnej sytuacji, jednak tym razem jego uderzenie zostało sparowane przez obrońcę Brennej, z tego zaś "poszła" dość groźna kontra, Tomasz Wróbel próbował jeszcze wybić piłkę, ta niefortunnie znalazła się pod nogami piłkarza Brennej, który po chwili znalazł się w dogodnej sytuacji do strzału, lecz na szczęście przy próbie zawiódł zwichrowany celownik i piłka wylądowała daleko za bramką Kuterka. W 23. minucie Krystian Tekla otrzymał pierwszą żółtą kartkę w tym meczu, ale było to jedna ze słusznie wymierzonych kar przez arbitra w tym meczu. 30 minuta kończąca drugi kwadrans tego spotkania przyniosła w końcu dla Orła oczekiwany rezultat. Z lewej strony ładną, prostopadłą piłkę dograł Marcin Urbańczyk, a wychodzący na pozycję Artur Pryczek wyczekał odpowiedni moment i mocnym uderzeniem tuż przy słupku zaskoczył Suszkę w bramce. Z prowadzenia jednak Orzeł nie cieszył się jednak nawet minuty. Zawodnicy Brennej po wznowieniu nie mieli problemów z wytworzenia sobie przewagi na naszej połowie, ładne minięcie jednego z naszych środkowych pomocników w środku pola, dogranie w pole karne i pechowe poślizgnięcie się Jarosława Staronia, stało się katastrofalne w skutkach. Mateusz Krężelok przyjął piłkę i posłał ją po długim nie do obrony przez Adama Kuterka. W 34. minucie Orzeł próbował ze stałego fragmentu gry. Rzut rożny egzekwowany przez Marcina Urbańczyka uderzeniem z głowy zamykał Piotr Czerniak, niestety tylko obok bramki. Niestety w 41. minucie było już 2:1 dla gospodarzy, a tym razem bezsprzecznie zawiódł Rafał Ustaszewski, który po podaniu do tyłu przez naszych środkowych pomocników przyjmował piłkę, miast wybić ją od razu. Ta trafiła niefortunnie pod nogi nabiegającego Tomasza Jaworskiego, który uderzył po długim, nie dając szans naszemu bramkarzowi. Orzeł przed przerwą odpowiedział zmasowanym atakiem i po dwóch sytuacjach strzeleckich Artura Pryczka (w tym jednej zdać by się mogło 100% - uderzenie wprost w bramkarza w sytuacji sam na sam) bramką odpowiedział wreszcie Leszek Dziędziel. A zaczęło się od Tomasza Wróbla, który dostrzegł w środku pola nieobstawionego Marcina Urbańczyka, ten posłał piłkę na skrzydło do Jarka Staronia, który przy naporze obrońcy zdołał dośrodkować piłkę i ... no właśnie, dawno już kibice Orła nie widzieli ładniejszych bramek. Leszek Dziędziel złożył się do strzału z przewrotki i zawiesił na 2:2, wywołując nieokiełznany aplauz na trybunach.
W drugiej połowie kibice Orła z każdą kolejną decyzją arbitra popadali w coraz to gorszy nastrój, niektórzy może nawet w konsternację. Co prawda przy bramce Arka Tarasewicza zawiodła po raz kolejny defensywa Orła, która zbyt łatwo dała się wymanewrować przez co gospodarze po raz drugi w tym meczu wyszli na prowadzenie, ale to, co działo się później, wołało już o pomstę do nieba. (Pseudosędzia) Paweł Dziendziel czterokrotnie karcił naszych żółtymi kartonikami, a dwukrotnie w przeciągu niespełna minuty dwiema czerwonymi, wypaczając tym samym końcowy wynik spotkania. Co prawda przy wykluczeniu Rafała Ustaszewskiego, który wyróżnił się wysoce niesportowym zachowaniem (uderzenie zawodnika piłką w klatkę), arbiter podjął koniec końców decyzję, którą dało się zrozumieć. Wykluczenie Leszka Dziędziela za wyzwiska pod adresem sędziego - czystą kpiną. Napastnik Orła nie dość, że nie zwracał się bezpośrednio do sędziego, to na dodatek powiedział zupełnie coś innego, aniżeli to, co zostało ujęte w protokole tuż po zakończeniu spotkania. Arbitrowi pogratulować trzeba jednak bardzo wyczulonego zmysłu słuchu - Leszek Dziędziel w chwili, gdy coś tam burknął pod nosem, znajdował się niemalże po przeciwległej stronie boiska. Co do meczu, w 83. minucie Brenna podwyższyła na 4:2 po uderzeniu zza pola karnego, natomiast Orzeł w końcówce spotkania zmniejszył rozmiary porażki na 3:4, zaś celnym uderzeniem z najbliższej odległości pochwalić się mógł Krystian Tekla. Ten sam Krystian Tekla sześc minut wcześniej zdobywa bramkę, której sędzia nie uznał - liniowy wychwycił naszego wychodzącego obrońcę na ponoć pozycji spalonej i była to kolejna, bardzo niesprawiedliwa decyzja sędziego w tym meczu.