Redakcja naszej skromnej strony zadecydowała, że po każdym meczu mistrzowskim skoczowskiej A klasy w wykonaniu naszych piłkarzy, będzie męczyła jednego, bądź kilku z nich i prezentowała na stronie ich wypowiedzi odnoście spostrzeżeń na temat meczu, siły rywali, arbitrażu szanownych panów z PZPN-u i wszystkich nowinek, które wpadną im akurat tego dnia na język. Na pierwszy ogień poszło trzech piłkarzy stanowiących o sile naszej jedenastki.
Adam Kuterek, kapitan, bramkarz:
Pierwszy mecz, to jak to się mówi takie pierwsze koty za płoty. Na początku była, taka powiedzmy, asekuracyjna gra z obu stron, ale z biegiem czasu zaczęliśmy kontrolować grę i przeważać w posiadaniu piłki. W pierwszej połowie zrobiliśmy 2-3 błędy, po których goście mieli swoje okazje i jedna z nich zakończyła się nawet bramką. Cóż powiedzieć, mocny strzał, taki od słupka, nie do obrony - przyznać trzeba - fajnie strzelił. Wydaje mi się, że cały czas panowaliśmy nad przebiegiem pierwszej połowy, bo przecież koniec końców przed przerwą zdołaliśmy wyjść jeszcze na prowadzenie. W szatni w przerwie obiecaliśmy sobie, że nie będziemy robić błędów w obronie (tutaj śmiech). Zdarzały się takie oczywiście i to właśnie po nich rywale dochodzili do sytuacji strzeleckich i groźnych akcji pod naszą bramką, których wydaje mi się, w tej drugiej części było zdecydowanie więcej. Może za bardzo się też cofnęliśmy po bramce strzelonej na 3:1 w konsekwencji czego goście strzelili na 3:2. Była to głupia sytuacja; zawodnik myślał, że jest spalony, krzyknął to i wszyscy stanęli. Piłka wylądowała w bramce, sędzia wskazuje środek boiska. Wtedy jeszcze rywale coś tam próbowali, ale oczywiście też mieliśmy swoje sytuacje żeby na 4:2 strzelić. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy 3:2 i to się liczy. Dziękuję całej drużynie za walkę i zaangażowanie, bo były naprawdę ciężkie warunki.
Piotr Czerniak, def pomocnik:
Ja jako defensywny pomocnik spodziewałem się, że w drugiej połowie, w 70 minucie będzie troszeczkę spokojniej, ale jak było widać zawziętość drużyny przyjezdnej była dość mocna i dużo było pracy w tej obronie. Popełniliśmy dużo błędów, podania, uśpiły też temperatura jaka tam była, słońce, to wszystko do tego razem wzięte - było ciężko po prostu. Ogólnie jednak jestem zadowolony z postawy całej drużyny, podeszliśmy do meczu bardzo poważnie, każdy dał 100% z siebie. Dziękuję chłopakom za walkę do końca.
Jarosław Staroń, skrzydłowy:
Odnośnie przebiegu całego spotkania to powiem tak: Zabłocie zdecydowanie przeważało, jednak przy tak ciężkiej pogodzie mogło brakować sił. Temperatura dała nam wszystkim się we znaki. Nie przeszkodziło nam to jednak w odniesieniu zwycięstwa. Jak wspomniałem wcześniej, Orzeł przeważał, jednak goście z Kończyc mieli też parę swoich sytuacji. Ogólnie powiem, Orzeł był lepszy. Co do bramek, były to klarowne sytuacje Orła, których nie miały Kończyce Małe. Samych sytuacji Zabłocie miało więcej. Goście przy bramkach zachowali się jednak profesjonalnie, ogólnie licząc mieli 2-3 sytuacje, które wykorzystali, oczywiście nie wszystkie, ale wykorzystali. Zdecydowanie jednak orzeł miał ich oczywiście więcej. Co do prognoz na kolejne mecze, to w Brennej bardzo ciężko będzie wygrać mecz, jak to zawsze bywało w Brennej, ale na pewno powalczymy na 100%. Wynik przewidywałbym na plus do Orła, ale wiadomo - może być różnie.